Ależ film oglądałem. Film jak film, nie arcydzieło ,
ale gdzie się dzieje. Na wyspie Quessant w Bretanii.
W internecie znalazłem wyspę i dwie latarnie,
i nie jestem pewien której z nich dotyczy opis,
a chodzi o to że jedną z nich zbudowano w 1862 roku.
Na skale w morzu, może mila, czy dwie od brzegu,
zbudowano kamienną latarnię morską,
wysoką na dwadzieścia metrów, gdzie w czasie sztormu
fale dochodzą do szczytowej platformy , galerii.
A to dlatego, że w tym miejscu, na Zatoce Biskajskiej,
a właściwie jest to początek Kanału La Manche,
są największe pływy, czyli różnice poziomu morza ,
i bardzo mocne prądy, dochodzące do 10 węzłów.
I te fale widać na filmie, a latarnicy tam przypływają łodzią
i są wciągani na linie na niższą platformę,
przez zmianę opuszczającą latarnię.
Nazywa się to cudo - KEREON, z akcentami, których nie mam.
Jak napisałem Aurelii tam chciałbym żyć i umrzeć.
Nie wiem dlaczego, ale wspaniałe było to widowisko
i wydaje mi się, że nigdy by mi się nie znudziło.
Tak jak trzymanie rumpla w ręku w czasie żeglowania..
Co mi ostatnio o tym żeglowaniu.
Ano film wywołał ten temat.
A piszę to, dwa dni po projekcji filmy w słoneczne południe,
gdy przed i za oknem mam taki widok,, a w tle klekot bocianów.
ale gdzie się dzieje. Na wyspie Quessant w Bretanii.
W internecie znalazłem wyspę i dwie latarnie,
i nie jestem pewien której z nich dotyczy opis,
a chodzi o to że jedną z nich zbudowano w 1862 roku.
Na skale w morzu, może mila, czy dwie od brzegu,
zbudowano kamienną latarnię morską,
wysoką na dwadzieścia metrów, gdzie w czasie sztormu
fale dochodzą do szczytowej platformy , galerii.
A to dlatego, że w tym miejscu, na Zatoce Biskajskiej,
a właściwie jest to początek Kanału La Manche,
są największe pływy, czyli różnice poziomu morza ,
i bardzo mocne prądy, dochodzące do 10 węzłów.
I te fale widać na filmie, a latarnicy tam przypływają łodzią
i są wciągani na linie na niższą platformę,
przez zmianę opuszczającą latarnię.
Nazywa się to cudo - KEREON, z akcentami, których nie mam.
Jak napisałem Aurelii tam chciałbym żyć i umrzeć.
Nie wiem dlaczego, ale wspaniałe było to widowisko
i wydaje mi się, że nigdy by mi się nie znudziło.
Tak jak trzymanie rumpla w ręku w czasie żeglowania..
Co mi ostatnio o tym żeglowaniu.
Ano film wywołał ten temat.
A piszę to, dwa dni po projekcji filmy w słoneczne południe,
gdy przed i za oknem mam taki widok,, a w tle klekot bocianów.
A zatem pytanie - Gdzie żyć i umrzeć?
Tamto miejsce wywołuje silne emocje,natomiast to drugie wycisza, uspakaja.
Ale teraz brakuje mi tego pierwszego.
Tym bardziej, że w radiu słyszę w tej chwili -
-"Sezon żeglarskich na Wielkich Jeziorach Mazurskich - otwarty"