niedziela, 27 lutego 2011

"gdzieś, kiedyś, NA PEWNO..."


Rano t.zn. około 8.00 ( nie mam zegarka, ani radia) wstaję, jem śniadanie, stawiam grota i wypływam na jezioro.Przede mną jakieś 2 km. do ujścia kanałów, jeden skok i jestem w kanale, kładę maszt i znowu czekam na hol. Jest facet z dwiema dziewczynkami, biorą mnie na hol i jazda. Jakieś 10 km. nudnego pyrkania na silniku. Trzymając rumpel nogą siedzę na klapie achterpiku i golę się ,myję zęby - jednym słowem poranna toaleta
    Panny chichoczą, i mówią że to dość późna pora na toaletę, ale mnie się nie spieszy. Podjadam coś od czasu do czasu, opalam się.Kanały, obsadzone szpalerem olch i topól snują się leniwie wśród płaskich łąk usianych tu i ówdzie pasącymi się krowami.
   W pewnym momencie dziewczyny podnoszą głowy i pokazują coś podekscytowane. Też patrzę w górę, nad kanałem krąży około 15 bocianów.
Natychmiast przypomina mi się Aurelia - ilekroć widzimy bociana, krzyczymy " Bocian, patrz bocian - jeżeli on żyje , to i my żyjemy. Zdejmuj tą pilotkę"
- To fragment filmu "Sexmisja".
Robi mi się ciepło na duszy -, trochę tęsknie i melancholijnie.
- " Gdzie Ona teraz jest, gdzie moja kochana córeczka?" No - nic to, niedługo się spotkamy gdzieś na Mazurach. Gdzieś, kiedyś. I to jest wspaniałe,
" gdzieś, kiedyś" - NA PEWNO.

           Może ktoś chce kupić ładny, numerowany linoryt ze szkunerem?          

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz