poniedziałek, 9 maja 2011

obraz TĘCZY ZA MGŁĄ...

Trzydzieści lat tworzyłem grafiki i ex librisy w technice cynkografii,
wspomagając ją  technologią chemigraficzną
z drukarń Wrocławia, a potem Warszawy.
Robiłem lepsze i  słabsze rzeczy, miałem grono kolekcjonerów,
którzy lubili i cenili moje prace.
Obecnie , nie mając dostępu do  technologii chemigrafii,
musiałem zrezygnować z tej techniki.
Z konieczności ale i z zaciekawieniem, wszedłem w nową technikę - linoryt.
No, powiedzmy nie całkiem nową, jednak wcześniej zrobiłem kilkadziesiąt linorytów.
Ale wobec kilkuset prac  w technice cynkografii, te kilkadziesiąt linorytów,
stanowiło margines działalności twórczej.
Z wielkim entuzjazmem wszedłem w technikę linorytu,
chociaż po latach doświadczeń z blachą, która dawała większe możliwości warsztatowe,
bardziej zróżnicowaną paletę odcieni i walorów, niejednokrotnie
odczuwałem dyskomfort pracując w niej.
Dlatego czasami wbrew możliwością tej techniki, starałem się tworzyć obrazy
jak najbardziej nasycone walorami szarości.
Moją ambicją i obsesją stało się pokazanie w technice dającej obraz tak kontrastowy,
a w dodatku czarno-biały - obraz TĘCZY ZA MGŁĄ.
To tak, jak w stroju nurka głębinowego, zatańczyć partię baletową
ze “Święta wiosny”  Strawińskiego.
Wielu przyjaciół wyraża obecnie żal, że nie tworzę w dawnej technice,
uważając, że obecna bardzo zubożyła mój warsztat.
Czy zgadzam się z takim poglądem?
Sam nie wiem, bowiem najtrudniej oceniać siebie samego.
Ale staram się do linorytu wnieść doświadczenia z blachą i jej możliwościami.
Na ile to mi się udaje? Różnie, raz jestem zachwycony i zdumiony, że potrafiłem
tyle półtonów i półcieni przekazać, innym razem odczuwam niedosyt.
Ale sądzę, że niedosyt i niecierpliwość, są nieodłączne w każdej twórczości.
I oby towarzyszyły mi nadal, jako bodziec w nieustającym poszukiwaniu.
A na koniec zacytuję email Aurelii (przecież też artysta-grafik),
która właśnie rozpoczyna zmagania z linoleum.
W ogóle muszę się przyznać że zaczęłam bardziej przyglądać się Twoim pracom...    
Szacun Tato, wielki szacun. Zdecydowanie jesteś mistrzem.
Nie ma to, jak ładnie pochwalić się na koniec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz