poniedziałek, 31 stycznia 2011

zamieć




Maluje zamiecią podwórko,
biała, mroźna zawieja.


"Miłość mnie szuka po mieście,                                                                                               miłość w zielonym berecie,                                                                                               przepadłem jak kamień w wodę.                                                                                              gdzie jestem? Wy może wiecie
Spod zielonego beretu                                                                                                           Strzępek wichury w złocie                                                                                                         Ptak nieprzytomny z tęsknoty                                                                                                  Włosy w porywczym odlocie

Biega w rumieńcach zdyszana,                                                                                           Pośpiechem drżąc gorączkowym,                                                                                          Miłość, zawieja wieczorna,                                                                                                      Miłość w trenczkocie deszczowym

Wiatr jej nadążyć nie może,                                                                                                             I gończe listy rozwiesza                                                                                                                  Pod naprężonym jej swetrem
Stuka żarliwa depesza...


A to jest "Zamieć" według Tuwima.
Jak to dobrze, że jest tyle rodzajów zamieci i zawiej w życiu.

piątek, 28 stycznia 2011

obejście w zimie

A Lizus, nasz pies patroluje obejście, które przedstawia przepiękny widok
w porannym słońcu.
A sikorki obrabiają słoninkę na ośnieżonej wiśni i słonecznik z karmnika.
Jest około 10 stopni mrozu i bezwietrznie.

czwartek, 27 stycznia 2011

sierpnie


   “Światłość w sierpniu”                     U nas, na podwórku
   W upale sierpnia                                Nie czuć sierpniowego upału
   Polnymi drogami Alabamy                Chyba że się przysiądzie
   Wędruje murzynka                             Na ławce pod oknem, od południa
   Szuka swego mężczyzny                     Tylko klekot bocianów
   Jest zmęczona                                    Jest suchy i gorący
   Jest brzemienna                                 - jak sierpień
   Jak pejzaż wokół                               Sierpień na Mazurach
   Brzemienny dojrzewającą                            - To Milach
   kukurydzą
          To Faulkner                                                   13.03.2006

zima 2010-2011



Zaspy, Zadymy, Zawieje, Zima króluje Na Mazurach
Mrozy Skrzypiące podeszwami butów, Trzaskające w trawach przydrożnych
Wschody i zachody słońca, Różowe, fioletowe rozżarzone z zimna
Parujące grzbiety końskie, I pies szczekający białymi obłokami
Na pochyłym skraju drogi, Ślad skoków zająca, Pobiegł w białe pole
Zima króluje Na Mazurach

" pierwszy zakręt - niespodzianka..."























Pierwszy zakręt – niespodzianka
Drugi zakręt - zdumienie
Trzeci - olśnienie
Pierwsze wzniesienie - zadyszka
Drugie - już lżej
- a żar z nieba się leje
Brzoza omdlewa
Wierzba ze zmęczenia łzy roni
czy ktoś ją przed słońcem ochroni.
Kamyk potoczył się w kurzu drogi,
I – zastygł.
Zielona żaba siedząca w trawie
też zastygła bez ruchu,
Tylko widać jak szybko oddycha.
Patrzy na kamyk.

środa, 26 stycznia 2011

Elokwentne smutki cdn

Fragment komentarza do komentarza
...I jeszcze jedna refleksja, rzadko piszesz, a jeżeli już to raczej w momentach kiedy jesteś w dołku, albo czymś mocno podekscytowana. i to dobrze. ale zauważ i mówię to również o sobie, że łatwiej nam podzielić sie z kimś naszymi smutkami, czy rozterkami - niż radościami. Wiem po sobie, że jak jestem wkurzony, to staję sie bardzo elokwentny. natomiast stan radości, zadowolenia pomijam kilku słowami. Ponieważ piszę od sześciu lat kronikę i to dzień w dzień, to wiem co mówię. Myślę że powinniśmy więcej uwagi poświęcać stanom pozytywnym, chociażby dla naszego lepszego samopoczucia. Zauważ, że aktorzy i reżyserzy mówią, że o wiele trudniej jest zagrać komedię niż dramat. Swoją drogą to ciekawe, dlaczego tak sie dzieje.
Dlaczego stany depresyjne wyzwalają więcej potencji twórczej niż stany zadowolenia. Chyba, że jest to euforia. Bo nie sądzę żeby w naszym życiu, na pewno nie w moim - przważały te pierwsze. Ogólnie mówiąc jestem człowiekiem szczęśliwym, nie tyle zadowolonym z siebie, bo oczywiście jako artysta i jako człowiek, mam wiele i często wątpliwości i rozterek. Ale globalnie nawet te rozterki i wątpliwości składaja sie na pozytywną całość.
O, tak ja to widzę, i Tobie życzę takiego globalnie dobrego samopoczucia - wraz z rozterkami. Całuję Cię serdecznie i życzę Wiary.  A rozum to jak chcesz. zm.

elokwentne smutki


wtorek, 25 stycznia 2011

"siedze se, a pale...



Siedzę na podmurówce pod kapliczką razem z Lizusem, psem naszym, a obok Babcia Harasimczukowa, która mieszka w ruinie. Czekamy na sklepik samochodowy.
A na drugim linorycie siedzę po spotkaniu przyjaciół w Prositach, w domu Englinga, o którym też by należało coś powiedzieć. To miescowy chłopak który był niezwykle świątobliwy, służył w armii niemieckeij, zginął na frocie we Francji. urodzony w Prositach był inspiratorem powstania
Ruchu Maryjnego, zwanym też Szynsztadzkim. Ach, długo by mówić.
To jego portret zrobiony przeze mnie w 2008 roku.

poniedziałek, 24 stycznia 2011

Film o Breughlu

24.01. – 2.50. Cholera nie mogłem zasnąć. Ależ piękny reportaż oglądałem od 1.00 do 2.00 o Lechu Majewskim, reżyserze, który kręcił film o obrazie Breughla. Nie jest to film fabularny, jest to próba językiem filmu opowiedzenia o tym obrazie – tytułu nie znam. Ależ było to wciągające i podniecające,. Znaleźć się nagle w scenerii pielgrzymki średniowiecznej na golgotę. Taki jest mniej więcej tytuł obrazu. Chodziło o narzucanie przez katolicka Hiszpanię katolicyzmu Flamandii. Jak to się dziwnie składa, bo przecież czytam teraz historię życia Goyi, żyjącego w Hiszpanii sto lat później, gdzie jednak panuje inkwizycja, której szczególnie dużo miejsca poświęca Zwaig – autor biografii. Bardzo interesująca przygoda z tym filmem, a właściwie reportażu o nim, ale chyba równie frapującym jak sam film. Zapewne w życiu go nie obejrzę, chyba, że znajdzie się na płycie. Ale aż szkoda że nie na dużym ekranie. Cały czas myślę o Breughlu i o Majewskim i jestem zdumiony ile symboli zawarli obaj w swoich dziełach. Zawsze lekceważyłem wymowę symboliczną, chociaż jej się spodziewałem, bardziej interesowało mnie ogólne wrażenie. Pewien nastrój, klimat. Ale tutaj byłem zdumiony i zafascynowany tą ilością symboli zawartych w obrazie. Chociaż i film je na pewno odtwarza to jednak poza tym ma piękny klimat, właśnie Breuglowski. Sam zastanawiam się jak mógłbym w moich bezpretensjonalnych pejzażach przemycić jakąś tajemną a poruszającą symbolikę. Ale do tego trzeba być filozofem i mieć przesłanie, świadomość tego przesłania. No i chęć przekazania go i umiejętność zrobienia tego. Niskie ukłony wobec prawdziwego twórcy, artysty. Wypada jedynie żałować, że mimo dojrzałego wieku nie jestem dojrzałym artystą. Ciekawe, wydaje mi się, że w Jurka Czerniawskiego pracach, nawet tych z pozoru abstrakcyjnych jest więcej ukrytej symboliki, jakiegoś intelektualnego, czy emocjonalnego przekazu. Sam nastrój jest już jakimś przekazem. Chociaż teraz wydaje mi się, że w moich pracach czasami pojawia się właśnie w nastroju, w klimacie pewien filozoficzny przekaz. Ale to może jedynie moja chęć dorównania mistrzom, i chęć ukrycia mojej niemocy przemawiają przeze mnie. W każdym razie czasami staram się. A to już mogę zaliczyć na plus, mojej na ogół dość powierzchownej i banalnej twórczości. Musiałbym się zwrócić do Jurka Czerniawskiego
o ocenę.

nowe linoryty

sobota, 22 stycznia 2011

raptularz 22.01.11

No, nareszcie. Po długich bólach i trudach udało nam się, czyli Aurelii i mnie założyć konto na blogu. Bóg Ci zapłać kochana córeczko. 22.01.2011 godzina 23.13