Wymiana listów na temat nowego radia między przyjaciółmi:
Odbiór czasami udaje się poprawić przez podłączenie do anteny tv.
Jednak nie każdemu wychodzi to na zdrowie.
Pod koniec lat sześćdziesiątych Pan Sławek (facet Malitkowej,
u której mieszkałem na Prusa we Wrocławiu) próbował zastosować
mój pomysł i spadł śmiertelnie z balkonu drugiego piętra.
Dobrze, że mieszkasz niżej
Konał biedak ładnych kilka godzin w szpitalu.
Jednak nie każdemu wychodzi to na zdrowie.
Pod koniec lat sześćdziesiątych Pan Sławek (facet Malitkowej,
u której mieszkałem na Prusa we Wrocławiu) próbował zastosować
mój pomysł i spadł śmiertelnie z balkonu drugiego piętra.
Dobrze, że mieszkasz niżej
Konał biedak ładnych kilka godzin w szpitalu.
A ja musiałem z Malitkową pójść powiadomić żonę i córkę tego Sławka,
porządni ludzie, reakcja spokojna, bez agresji do Malitkowej.
Malitka w tym czasie odsiadywał 9 lat za usiłowanie
zabójstwa Malitkowej siekierą. Z zazdrości trochę o tego Sławka,
a trochę z żalu, że nie uczestniczył w libacji.
Jednak siekiera (nie trzonek) złamała się po uderzeniu w łeb Malitkowej,
rozwaloną miała tylko rękę, którą się zasłoniła. - Siedź tu kurwo i czekaj,
mam w aktówce drugą siekierę - powiedział Malitka. Faktycznie, miał.
Siekiery były jego narzędziami pracy, robił w melioracji.
zabójstwa Malitkowej siekierą. Z zazdrości trochę o tego Sławka,
a trochę z żalu, że nie uczestniczył w libacji.
Jednak siekiera (nie trzonek) złamała się po uderzeniu w łeb Malitkowej,
rozwaloną miała tylko rękę, którą się zasłoniła. - Siedź tu kurwo i czekaj,
mam w aktówce drugą siekierę - powiedział Malitka. Faktycznie, miał.
Siekiery były jego narzędziami pracy, robił w melioracji.
Malitkowa jakoś uciekła,
ja byłem jednym z głównych świadków na procesie.
Malitka był mniej więcej mojej postury z lat sześćdziesiątych
Malitka był mniej więcej mojej postury z lat sześćdziesiątych
(pięćdziesiąt parę kilo), a Malitkowa około setki kilogramów,
ładnie i proporcjonalnie zbudowana.
Potrafiła w ciągu dnia wypić dwa litry wódy i funkcjonować.
Jej popisowy numer to pozwolenie facetowi, który nie wiedział,
Potrafiła w ciągu dnia wypić dwa litry wódy i funkcjonować.
Jej popisowy numer to pozwolenie facetowi, który nie wiedział,
ścisnąć jej dłoń swoimi dwiema z całej siły.
Nie było widać, że ją boli.
Potem ona, w rewanżu brała w uścisk (jedną ręką) dłoń faceta
Potem ona, w rewanżu brała w uścisk (jedną ręką) dłoń faceta
i ten musiał przed nią klęknąć z bólu. Jeszcze o Malitkowej?.
Pewnie, że jeszcze
No widzisz, jak można sympatycznie i z humorem opowiedzieć o krwawej łaźni.
Jest tu trochę klimatu Hrabalowskiego - śmiech przez łzy.
Vide “Pociągi pod specjanym nadzorem” i pieczątki na pupie kasjerki
na stacji “Chandra Unyńska” . Uwielbiam takie paralele.
To jak opowieści Faulknera, pełne nie kończących się dygresji.
I w ten sposób przyjacielu znalazłeś się między Tuwimem i Hrabalem.
Sam chciałbym się tam znaleźć.
Nie tak jak w dzisiejszych kretyńskich i odrażających powieściach,
Jest tu trochę klimatu Hrabalowskiego - śmiech przez łzy.
Vide “Pociągi pod specjanym nadzorem” i pieczątki na pupie kasjerki
na stacji “Chandra Unyńska” . Uwielbiam takie paralele.
To jak opowieści Faulknera, pełne nie kończących się dygresji.
I w ten sposób przyjacielu znalazłeś się między Tuwimem i Hrabalem.
Sam chciałbym się tam znaleźć.
Nie tak jak w dzisiejszych kretyńskich i odrażających powieściach,
a szczególnie filmach, gdzie krew, bez umiaru leje się hektolitrami.
Wiesz, to jak stare filmy o rozbójnikach,
czy nawet mafii - na przykład, gdzie nie epatowano widza litrami krwi
i anatomiczną dokładnością odrąbanych członków.
To jest ta wulgarność i brak wszelkich moralnych i estetycznych zahamowań.
To jest odrażające.
A twoja opowieść jest sympatyczna.
Widać w niej jakieś uczucie do bohaterów. Nie powiem miłości,
ale sympatii i zrozumienia, chociaż i podkpiwania.
Żebysz to ludzie mieli taki zdystansowany i z przymrużeniem oka,
stosunek do otaczającej nas rzeczywistości, do swoich bliźnich.
czy nawet mafii - na przykład, gdzie nie epatowano widza litrami krwi
i anatomiczną dokładnością odrąbanych członków.
To jest ta wulgarność i brak wszelkich moralnych i estetycznych zahamowań.
To jest odrażające.
A twoja opowieść jest sympatyczna.
Widać w niej jakieś uczucie do bohaterów. Nie powiem miłości,
ale sympatii i zrozumienia, chociaż i podkpiwania.
Żebysz to ludzie mieli taki zdystansowany i z przymrużeniem oka,
stosunek do otaczającej nas rzeczywistości, do swoich bliźnich.
Ilustracją są styliska, które zrobiłem do moich licznych siekier,
chociaż nie robię w melioracji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz