sobota, 28 maja 2011

nabijam kabzę - bezskutecznie

Będąc we Francji, w 1987 roku - między innymi na zaproszenie Jeana Marcela Bertranda,
znakomitego grafika i twórcy Ekslibrsów. Spotkałem się również z Cześkiem Zuberem,
z kolei szalonym rzeźbiarzem - w szkle. A prywatnie przyjacielem
- spaliśmy na piętrowym łóżku w akademiku PWSSP , na Pobożnego, we Wrocławiu.
Ale również w czasie jakiegoś wernisażu poznałem znakomitego grafika, którego prace
bardzo mi się podobały. Właśnie dla niego zrobiłem ten ex libris z czaszką -
nota bene - moją, bo jak sobie w Kłodzku rozwaliłem głowę wpadają do kanału Nysy
przy młynie, to zrobiono mi zdjęcie rentgenowskie, ale nie było pęknięć-
zdjęcie wykazało jedynie jakąś śladową obecność szarych komórek, których resztka,
mam nadzieje jeszcze funkcjonuje, mimo usilnych, wieloletnich starań
by je ostatecznie unicestwić. Ale to pararele - ot tak sobie, bo lubię.
Jak widać, wszystkim trzem wymienionym zrobiłem exlibrisy. Wtedy tak miałem.
Zresztą, mam chyba do dzisiaj - lubię obdarowywać, tym, co umiem zrobić.
Przypomniałem sobie te historie, bo właśnie wysyłam paręnaście exlibrisów,
do jakiejś encyklopedii ex librisu - wydawanej, co śmieszne - w Portugalii.
Ale swoją drogą, chcąc nie chcąc jestem już w trzeciej jakby encyklopedii,
bo również jak mi chyba Maciek,a potem i Aurelia donieśli, występuję też
w wydawnictwie pod tytułem “1000 okładek, 1040 stron 340 projektantów”,
i  w jeszcze jednym wydaniu o projektantach okładek.
Aurelia mówi, że ją to dołuje - moje (wątpliwe) sukcesy i ilość prac, które w życiu zrobiłem.
Napisałem jej, że mnie dołuje ilość prac i sukcesy jakie osiągnął Rembrandt,
że nie wspomnę o paru tuzinach innych Tuzów sztuki wszelakiej. Co nie jest prawdą.
Nie dołuje mnie to, a jedynie mobilizuje.
Pamiętam jak skrzętnie notowałem każdy nowy linoryt wykonany tutaj na Warmii,
A teraz jak zrobiłem trzysta pięćdziesiąty, to mam zmartwienie,
bo nie mam siły i cierpliwości do ich drukowania.
W Poniedziałek jest otwarcie wystawy moich prac  w Olsztynie,
w szpitalu gdzie mnie tak skutecznie okaleczali - sam im to zaproponowałem. 
To fragment tekstu do tej wystawy.
No i tak to leci, tu się zaproszę, ówdzie mnie zaproszą,
i nabijam kabzę listy wystaw, nie forsą.
I jak mówiłem chcąc, nie chcąc, tak zwany dorobek rośnie.
A to Aurelia , jak miała niecałe dwa lata, 
siedzi pod krzakami agrestu i wabi kota.
Wtedy  występowała w tym kapelusiku,
bo postanowiła sama ostrzyc się
i trochę jej nie wyszło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz