niedziela, 26 czerwca 2011

Kurczę, mam zagwozdkę. Czyli problem. Otóz brałem udział w jarmarku
w związku ze zjazdem przedstawicieli organizacji “cittaslow” - który odbywał się
w skądinąd pięknym miasteczku Lidzbark Warmiński.
Na marginesie - jaka szkoda, że okolice rynku zostały zabudowane typowymi,
“PRElowskimi” blokami, które są “ni priczom” wobec starych kamieniczek.
Takie to były czasy prześwietnej socjalistycznej działalności.
Ale problem dotyczy czego innego, chodzi o wystawiane przez rzemieślników
i pseudo rzemieślników wyroby. Bowiem oprócz stoiska z pięknymi koszami
i innymi wyrobami wikliniarskimi, czy innego, z wyrobami ceramicznymi,
 zarówno ze wzorami starymi jak i nowymi, współczesnymi - były stoiska
przedstawiające działalność amatorów, zarówno malarzy, jak i fabrykantów
wyrobów różnych - w zamiarze -, dekoracyjnych.
 A to obrazy tworzone z nasion kukurydzy, fasoli, kaszy, a to bukieciki
tworzone z tiulu, gąbki i materiałów tekstylnych.
Płaskorzeźby wycinane  z gąbki, czy jakiegoś innego materiału
Były również pseudoobrazki na deseczkach robione z kalkomani,
czyli produktu fabrycznego z napisem wypalanym “Gość w dom, Bóg w dom” .
Nie mam nic przeciwko gościom, a tym bardziej Bogu.
Nie mam nic przeciw swobodnej twórczości pani, które po przejściu na emeryturę
chce swój wolny czas poświęcić malowaniu kwiatów, albo robieniu ich z gąbki.
Bo to jest wspaniałe, że ma potrzebę jakiejś działalności,
wyrażenia swoich tęsknot czy marzeń. W porządku, ale...
Ale jest to twórczość kiczowata, to znaczy w moim rozumieniu
nie wnosząca  nowych wartości w sztukę,
a jedynie nieudolnie naśladująca pewne wzory..
Nie krytykuję tej pani, a jedynie oddziaływanie na środowisko,
na innych mało wykształconych i krytycznych odbiorców,
ludzi dla których jest to sztuka.
Jednym słowem Ci ludzie kształtują gust i wrażliwość potencjalnych odbiorców.
Dla przechodnia po stoiskach  jarmarku będzie ciekawszy obrazek
zrobiony z kukurydzy i fasoli niż koszyk wypleciony z wikliny.
Ponieważ dla niego koszyk jest przedmiotem użytkowym, a nie dziełem artystycznym.
Koszyka nie powiesi na ścianie, tylko umieści w nim jajka,
a obrazek z kukurydzy powiesi na ścianie, i jeszcze powie jak to twórca
musiał się namęczyć ,bo zapewne użył 1000 ziaren tejże.
Muszę uczciwie powiedzieć, że między tymi stoiskami było i moje
z linorytami i obrazkami, ono jednak nie cieszyło się tak dużym zainteresowaniem.
I oto w moim sercu powstała zadra, czyli złość, że na moje obrazki
nikt nie zwraca uwagi, już nie mówię o ich kupieniu.
 A tymczasem Pani  z obrazkami z kukurydzy, czy z kwiatami z gąbki
sprzedała ich kilka, czy kilkanaście.
Jednym słowem mój tekst wyraża żal i zazdrość, że nie moje “dzieła”,
ale sąsiada cieszyły się większym “wzięciem”.
No cóż, przyznaję się bez bicia.
Ale na poważnie, sądzę, że warto się zastanowić, jak to zrobić,
żeby tacy “twórcy” amatorzy mogli się jakoś realizować,
a jednocześnie nie kreować i nie nadawać kierunków,
 czy mody wśród mało wykształconych odbiorców.
I jeszcze jedno spostrzeżenie wyniesione z parogodzinnego śledzenia
historii tegoż jarmarku. Otóż większość ludzi, zarówno starszych jak i młodszych,
na dzieciach kończąc, jest przyzwoicie, ba - modnie i ciekawie ubranych.
Sądzę że tacy sami ludzie, czy tak samo ubrani są na jarmarku w Warszawie,
Reszlu, Amsterdamie czy innym małym miasteczku w Europie.
Czyli, że dzięki otwarciu, nie tylko dosłownym - granic, czyli globalizacji,
do wszystkich ludzi docierają pewne wzorce, mody i “tryndy”.
Jedynie w kwestii kultury, jej odbioru, jej znajomości - mam na myśli,
nie “wysoką”, ale tą średnią, na poziomie podstawowym - jest kiepsko.
W dalszym ciągu pani ubrana po europejsku, będzie przedkładać
obrazek z gąbki, czy kukurydzy, nad koszyk, pięknie i funkcjonalnie wypleciony,
czy piękny ceramiczny “trojak”, czy kogutka gwizdawkę albo drewnianego
 motyla na kółkach machającego skrzydłami.
Raczej swojemu dziecku kupi plastikowy pistolet w którym wraz
z trzaskiem wystrzałów, migają kolorowe światełka.
I to jest smutne, i nie wiem jak temu zaradzić. Pomyślał “zbawca” świata.
Ale dlatego Gimnazjum w mojej gminie zafundowałem galerię grafik.
Na razie moich - przepraszam za chwalenie się - chociaż i wstydzić się nie mama czego.
Ale sądzę, że to jest jedna z dróg edukacji młodych ludzi, może chociaż część
z nich w przyszłości na takim jarmarku popatrzy na różne wyroby myśli ludzkiej
z trochę innej perspektywy, innymi oczami. Jak zawsze w młodych widzimy ratunek.
Oby te koła ratunkowe nie zatonęły wraz z ich pasażerami.
PS. Występowali tam też różni artyści. A zatem były chóry, zarówno młodych
dziewcząt i chłopców, jak i starszych pań, prezentujący folklor  “czysty”,
jak i w nowych, czy nowoczesnych aranżacjach. Byli również miejscowi Raperzy.
Jak sądzicie którzy przypadli mi bardziej do serca? Pytanie warte jednej mojej grafiki
dla prawidłowej odpowiedzi - dowolnie wybranej z opłaconą dostawą.
Czas - start.


"Świat bez sztuki naraża się na to, że będzie światem zamkniętym na miłość".
- to słowa Jana Pawła II wyjęte z bloga - "O sztuce"
jak miło mieć potwuerdzenie własnych obaw w spostrzeżeniach innych ludzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz