sobota, 2 kwietnia 2011

biały szkwał mojego życia

Zebrało się na wspomnienia.
A to za sprawą życzliwych ludzi, którzy umożliwili mi realizację małego planu.
Bo chcemy jak przed laty pożeglować z Aurelią, Wiktorem (dwa lata ) i Marcinem.
A Tosia będzie oddzielnie na rejsie zorganizowanym.
Ale pierwszy raz żeglowała jak miała rok i 5 miesięcy.
Chciałbym żeby zarówno ona jak i mały Wiktor pokochali ten ...
Właśnie chciałem napisać sport, ale to dla mnie coś więcej.
To radość trzymania rumpla, który stawia opór przy mocniejszych szkwałach,
trzymanie w ręce szotów grota, tak mocno, że potem nie można rozprostować palców.
To zapach wiatru który w deszczowym szkwale chłoszcze twarz
i śpiew fali, która z radosnym szumem podnosi cię na swój grzbiet.
To żar słońca, które wlewa w ciało ożywcze fluidy,
które pozwalają ci potem wytrwać w codziennym trudzie życia.
To wreszcie odpowiedzialność i obowiązek. Obowiązek uczciwości i odwagi,
gdy los zarówno twój, jak i załogi jest w twoich rękach i głowie,
która musi jak tylko może, dzięki wiedzy i doświadczeniu, umieć przewidzieć bieg zdarzeń.
Jak powiedział kiedyś Conrad słowami jednego ze swoich bohaterów -
“ Gdyby ludzie co pracują na lądzie wykonywali swoją pracę na morzu tak jak na lądzie,
to żaden statek nie dopłynął by do portu”.
Chciałoby sie powiedzieć - Święte słowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz